Zapraszamy do przeczytania bardzo ciekawego wywiadu z Andrzejem BORÓWKO – trenerem GKS Rokita Rokietnica
Autorem tekstu jest Mikołaj KUCHARSKI (notabene bramkarz Rokity), który swoją sportową pasję rozwija również poza boiskiem na łamach portalu www.galaktycznyfutbol.pl
Tym razem cykl „Osobowości Niższych Lig” przybliży postać Andrzeja Borówko, aktualnie trenera liderującego grupie VI wielkopolskiej B-klasy Rokity Rokietnica.
Starszym kibicom rodzimej piłki przedstawiać Pana nie trzeba, ale dla młodszych czytelników GF parę słów o sobie.
Nazywam się Andrzej Borówko, urodziłem się w Szczecinie w 1960 roku, zawód – piłkarz w stanie spoczynku (śmiech).
Pozycja na boisku?
Środkowy pomocnik.
Pamięta Pan początki swojej piłkarskiej pasji?
Od zawsze tym żyłem, zarażony przez ojca, który grał na bramce. Jestem wychowankiem Stali Stocznia Szczecin i temu klubowi byłem wierny bardzo długo, do 25 roku życia.
Jak to dalej się potoczyło?
Ze Stali przeszedłem do Olimpii Poznań i tam spędziłem swoje najlepsze lata. Później były epizody zagraniczne, Orzeł Biały Wałcz, Dyskobolia Grodzisk Wlkp. i koniec poważnej piłki.
Pana największy atut na boisku?
Przegląd pola i dokładny przerzut.
A słaba strona?
Nie lubiłem i nie umiałem pracować w defensywie.
Dorobek w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Uzbierało się ponad 180 meczów (183 – przyp. red) i 30 goli.
Imponujący. Które z tych meczów i bramek pamięta Pan najlepiej? O których można powiedzieć – najlepsze?
Żadnego meczu sobie nie przypominam, dużo tego było i już dość dawno, ale udało mi się zdobyć dwa gole bezpośrednio z rzutów rożnych i te cenię sobie najbardziej.
Największy sukces?
Na pewno awans do I ligi – teraz ekstraklasy – wywalczony z Olimpią.
O porażki nie pytam (śmiech)
Bo specjalnie bolesnych nie było. Dwa razy niemal z ligi spadliśmy, ale udało się w barażach wyjść obronną ręką.
Pamiętam, chodziło się na Golęcin. A kolega z szatni, którego umiejętności ceni pan najwyżej?
Cóż, trudno wyróżnić jednego, bo miałem szczęście dzielić szatnię ze sporą grupą utalentowanych zawodników. Pierwsi, którzy przychodzą mi do głowy to Grzesiek Mielcarski, Jurek Brzęczek, Piotr Soczyński czy mistrz gry głową Jerzy Kaziów. No i znakomity bramkarz Alek Kłak.
W środku pola stoczył pan masę pojedynków? Przeciwko komu grało się najtrudniej?
W tamtych czasach gra była może mniej intensywna, ale ze względu na bardziej pobłażliwe sędziowanie dość ostra. Nie pamiętam jednak, żeby ktoś szczególnie zalazł mi za skórę.
No tak, od zasuwania w obronie byli inni (śmiech). Poważną karierę zakończył Pan…
W 1996 roku, w wieku 36 lat. Uraz kręgosłupa uniemożliwił kontynuowanie gry.
Nie udało się długo wytrzymać bez piłki…
Do dzisiaj wciąż w różnym charakterze jestem aktywny. Chociaż powoli wyobrażam sobie życie bez tego.
Skąd motywacja? Człowiek, który stawał w szranki przeciwko Legii, Lechowi i innym największym firmom polskiej ligi teraz prowadzi Rokitę Rokietnica…
Niezależnie od poziomu ważna jest pasja. Widzę ją u tych chłopaków i nawzajem się napędzamy. Zresztą od zawsze tym żyłem i mam wrażenie, że bez tego oklapłbym i zdziadział (śmiech).
Pracuje Pan też z młodzieżą. Jedna, najważniejsza rada dla tych marzących o profesjonalnej karierze?
Trenera słuchać! (śmiech) Praca i pokora.
Czegoś Pan żałuje, coś by zmienił w swojej?
Oj tak. Nie wchodząc w szczegóły – miałem sporo szczęścia i kariera fajnie mi się w końcu ułożyła, ale kilka sytuacji dzisiaj rozwiązałbym inaczej.
Szczecin czy Poznań?
Po tylu latach spędzonych tutaj jestem stuprocentowym Pyrusem. Ale nie mieszczuchem, wielkopolska wieś jest piękna.
Tak jak za Pana czasów w Olimpii, w Poznaniu dominuje Lech. Z Pana perspektywy – Warta ma szansę być poważnym graczem w Ekstraklasie i zdobyć w swoim mieście większe grono kibiców? Na Golęcin trochę ludzi na was przychodziło.
Warta bardzo fajnie działa, ma świetną akademię i podwaliny pod naprawdę silny, ekstraklasowy klub są. Brakuje im tego, co było atutem Olimpii, czyli możnego sponsora, po prostu pieniędzy. Jeśli znajdą się środki, Zieloni mogą się zadomowić w ekstraklasie, chociaż popularnością Lechowi nie dorównają raczej. Mają swoją niszę i to chyba klubowi odpowiada.
Jakieś drużyny, którym specjalnie Pan kibicuje?
Barcelona. Ich wizja gry jest tym, o co w piłce tak naprawdę powinno wszystkim chodzić.
Rokita Rokietnica jest liderem z kompletem punktów. Będzie awans?
Jeśli nie wydarzy się żaden kataklizm, to tak. Z tą grupą zawodników wierzę, że się uda.
Co dalej? Jest jakiś pomysł na funkcjonowanie klubu w przyszłości?
Mieszkam w okolicy i zaangażowałem się w projekt Rokita na poważnie. Powoli zmieniamy klub, ulepszamy infrastrukturę, ten awans jest niezbędny, żeby łatwiej i w bardziej przyjaznych warunkach wprowadzać do seniorskiej piłki naszych wychowanków, bo szkolenie młodzieży to główny sens istnienia klubu
Czyli na razie z piłki rezygnować Pan nie zamierza?
Jeszcze o tym nie myślę.
Oby jak najdłużej! Dziękuję za rozmowę!!!
BARDZO DZIĘKUJEMY AUTOROWI ZA ZGODĘ NA UMIESZCZENIE PEŁNEGO TEKSTU NA NASZEJ STRONIE 👍😃